Znowu w kajdanach

Nowy Dziennik
28-29. września 2002
Marek Tomaszewski

"Do Newarku przyleciałem 16 września br. o godz. 15" - rozpoczął opowiadanie swojej historii Nowemu Dziennikowi Jerzy Osoba.


Zdjęcie: Tomasz Deptuła

Przesłuchujący go urzędnik mówił łamaną polszczyzną i przedstawił się jako Holicki. Nie przebierał w środkach. Czerwony ze złości, zaczął krzyczeć: "Po co tu przyjechałeś?" i "Ty nigdy już tu nie przyjedziesz." Groził, że jeśli nie będzie stosował się do poleceń, to "zakujemy cię w kajdany i nie wrócisz do domu". Nie słuchał odpowiedzi Polaka, a po chwili wyszedł z pokoju. Wrócił z kobietą-inspektorem. Tym razem był niezwykle ubawiony, a na próby Polaka nawiązania rozmowy odparł, że może odezwać się tylko wtedy, kiedy mu na to pozwolą. Rozpoczęły się wielogodzinne przesłuchania.

"Po jakimś czasie zacząłem źle się czuć" - mówi Jerzy Osoba. Poprosił o szklankę wody albo kawę. Holicki stwierdził jednak, że nic mu nie może podać. Dziwił się też, dlaczego Polak tak się trzęsie. Kilka razy kazano mu wychodzić z pokoju, zmuszając do oddania paska i butów. Kilkakrotnie też robiono mu zdjęcia, brano odciski palców. W końcu zamknięto go w celi, gdzie była tylko ławka i ubikacja. Po jakimś czasie, z wycieńczenia i zdenerwowania, zaczął walić pięścią w drzwi. Przyszła inna pani inspektor i pozwoliła mu wrócić do poczekalni. Nad ranem Jerzego Osobę zaprowadzono z powrotem do pokoju. Tam zakończono przesłuchanie według specjalnego kwestionariusza, który miał wykazać, czarno na białym, "winę" Polaka.

Na ten sam kwestionariusz powoływał się w rozmowie z Nowym Dziennikiem rzecznik INS Kerry Gill. Mówił, że udowadniał on niezbicie, iż podejrzenia Holickiego nie były bezpodstawne.

Kwestionariusz INS

"Ile pieniędzy masz przy sobie?" - brzmi jedno z 63 pytań, jakie widnieją na kwestionariuszu INS. Dano mu go do podpisania - po całonocnej inwigilacji - rano 17 września br. "Mówisz, że jesteś rolnikiem... zbiory w Polsce były dobre... ty jednak masz przy sobie tylko 46 dolarów... żadnych kart kredytowych nie masz... za co będziesz się tu utrzymywał?" - brzmią inne pytania.

Dla pełnego obrazu należy dodać, że Jerzy Osoba przebywał w ostatnich 6 latach w USA pięć razy. Z jednym wyjątkiem były to zawsze wizyty 6-miesięczne. Nigdy nie wszedł w kolizję z prawem, nigdy też nie przekroczył terminu odlotu. Utrzymywała go rodzina, w zamian za co wykonywał drobne prace domowe.

Pytania z kwestionariusza: "Mówisz, że jesteś rolnikiem, ale każdą wiosnę i jesień od 1996 roku spędzałeś w USA, jak to wytłumaczysz? Jaki rodzaj pracy wykonywałeś u brata? Dlaczego za każdym razem przebywałeś w USA tak długo, skoro masz na utrzymaniu żonę i dwoje dzieci?"

Z lektury kwestionariusza widać wyraźnie, że najważniejsze z całego zestawu były dwa pytania końcowe. W oczach przedstawicieli INS były one prawdopodobnie przysłowiowym gwoździem do trumny.

"W czasie rewizji torby znaleźliśmy notatnik, w którym znajdują się następujące wyrażenia po angielsku i ich polskie odpowiedniki: nie mam pracy - szukam pracy - czy macie pracę na pół etatu - czy macie pracę na soboty i niedziele - mogę pracować w nocy - jestem dobrym pracownikiem - byłoby przyjemnością pracować dla Pana - nie jestem leniwy - będę pracował, jak umiem najlepiej. Na pytanie "Dlaczego nosisz je przy sobie?" zanotowano odpowiedź "Uczę się angielskiego."

I pytanie na zakończenie: "Znaleźliśmy przy tobie książeczkę informacyjną Pekao. A przecież jest to firma, za pomocą której przesyła się pieniądze tylko w jedną stronę, z USA do Polski. Skąd będziesz miał pieniądze, żeby je wysyłać do Polski, skoro, jak twierdzisz, nie będziesz tu pracować i zarabiać?" Odpowiedź: "Kolega dał mi tę broszurę. Pieniądze do mojej rodziny w Polsce będzie wysyłał mój brat." Polak do końca utrzymywał, że nigdy w USA nielegalnie nie pracował.

Telefon, do celi i z powrotem do Polski

"O 8 rano (nie wiem dokładnie, bo byłem w szoku) kazali mi podpisać protokół z przesłuchania w języku angielskim, nie tłumacząc go" - przypomina sobie koszmarne chwile poranne 17 września br. Jerzy Osoba. Holicki zapewniał go, że dokumenty dostanie w Warszawie i będzie się wtedy mógł z nimi zapoznać. Urzędnicy wciąż zachowywali się w stosunku do niego pogardliwie. "Byli bardzo weseli i powiedzieli, że mogę teraz (po podpisaniu kwestionariusza) zadzwonić (do konsula RP w Nowym Jorku)." Zanim do tego doszło, Holicki przyniósł mu 1/5 kubka zimnej kawy i jednego ugotowanego ziemniaka. Zaraz potem wyszedł i już więcej nie powrócił.

"Absolutnie nie wierzę w tę historię zimnej kawy i jednego ziemniaka" - mówił w rozmowie z Nowym Dziennikiem rzecznik Gill - "to niemożliwe".

Po rozmowie z konsulem Cezarym Dziurkowskim - w czasie której Jerzy Osoba powiedział o przetrzymywaniu go bez jedzenia, picia i spania - zakuto go w kajdanki (ręce, nogi i biodra), przeprowadzono przez lotnisko na oczach innych ludzi, wsadzono do więziennego samochodu (z kratami) i przewieziono do innego aresztu.

"Tak, Jerzy Osoba został przetransportowany do ośrodka przetrzymywań w Elizabeth, New Jersey" - przyznał rzecznik Gill. Twierdził, że tam Polak mógł się wykąpać i został nakarmiony.

"W celi więziennej było bardzo zimno, nie mogłem się umyć, ani położyć, choć na chwilę" - zaprzeczał Osoba. Jak poinformował, podano mu dwie zimne, "śmierdzące" parówki oraz "obrzydliwy napój, który był nie do spożycia". Ponownie robiono zdjęcia, zdejmowano odciski palców.

17 września o godz. 15 Polaka zakutego w kajdanki zawieziono na lotnisko, gdzie na oczach ludzi i w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy czekał na samolot powrotny przez Frankfurt do Warszawy. Odleciał do Europy ok. godz. 18. W Polsce wylądował 18 września br. Nie udowodniono mu, że pracował w USA. Przesłuchanie miało do końca charakter poszlakowy. Pomimo tego nie może wjechać do Stanów Zjednoczonych przez 5 lat. Od zakazu wjazdu będzie się odwoływał.

"Potraktowano mnie tutaj jak przestępcę, maltretowano psychicznie, a ja zawsze wychwalałem Amerykę pod niebiosa" - mówi z goryczą Jerzy Osoba.