Strona główna

Artykuły

Filmy

Zdjęcia


Polonia mnie nie zawiodła
Rozmowa z konsul generalną RP
w Nowym Jorku, panią Ewą
Junczyk-Ziomecką


Nowy Dziennik
9-10 kwietnia 2011 r.
Rozmawiał: Jan Latus
Wywiad


Zdjęcia: Archiwum

Zbliża się rocznica katastrofy w Smoleńsku. Jak Konsulat Generalny RP szykuje się do jej upamiętnienia?

Do obchodów tej rocznicy przygotowuje się cała Polska i wiele ośrodków polonijnych zarówno świeckich, jak i kościelnych. Konsulat w Nowym Jorku jest tego dnia — w niedzielę — zamknięty. Większość pracowników będzie mi towarzyszyć w obchodach pierwszej rocznicy katastrofy organizowanych w Amerykańskiej Częstochowie w Pensylwanii. Tam też przyjedzie polski ambasador z Waszyngtonu Robert Kupiecki ze swoimi współpracownikami. Po rocznicowym nabożeństwie, celebrowanym przez prymasa seniora Polski Henryka Muszyńskiego, zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa na cmentarzu w pobliżu kościoła.

Przed rokiem, 10 kwietnia, sprawowała już pani funkcję konsula generalnego w Nowym Jorku. Jak ocenia pani reakcje Polonii, a potem jej postawę w ciągu roku?

Jak pan pamięta, mieliśmy wcześniej zaplanowaną uroczystość na 11 kwietnia w katedrze św. Patryka. To miał być piąty z kolei papieski koncert organowy w wykonaniu Krzysztofa Latały z Krakowa, połączony z czytaniem poezji Jana Pawła II przez Maję Komorowską po polsku i Ritę Cosby po angielsku. Dzień wcześniej była katastrofa i nagle wydarzenie w katedrze św. Patryka przybrało zupełnie inny charakter. Byliśmy w szoku, trudno było uwierzyć w to, co się stało i wyobrazić sobie, że tych 96 osób znanych w Polsce i wśród Polonii nie ma wśród żywych i nigdy ich już nie będzie. Katedra szczelnie się wypełniła, przyszło ponad dwa tysiące ludzi i miałam wrażenie, że stawiła się cała nowojorska Polonia dla mnie, świeżo mianowanej konsul generalnej RP, ale także prywatnie, było to wielkie wsparcie. W tamtym tak dramatycznym momencie zobaczyłam to, co najbardziej w nas lubię: poczucie lojalności wobec ich rodzin oraz kraju, który stracił część swojej elity politycznej. Wzięłam to za zwiastun, że współpraca z Polonią będzie przebiegała właśnie w takim duchu.

Czy kolejne dni i miesiące przyniosły wątpliwości co do oblicza Polonii?

Postawa Polaków wobec nieszczęść zawsze była godna podziwu. W takich sytuacjach potrafimy się jednoczyć. Ale kiedy ludzie umierają, to świat niestety nie zamiera i już następny dzień przynosi problemy i wyzwania wyzwalające różne napięcia i różne postawy. Nie narzekam jednak, jestem zadowolona ze współpracy z Polonią. Jej przedstawiciele wraz z konsulatem i Polakami w kraju, a bardzo często z własnej inicjatywy celebrowali w ubiegłym roku 200-lecie urodzin Fryderyka Chopina. Przypominali wielkiego polskiego kompozytora i pianistę nie tylko sobie nawzajem, ale również środowiskom amerykańskim. U nas grał między innymi wybitny polski pianista Piotr Paleczny. W ubiegłym roku salony konsulatu nie były w stanie pomieścić wszystkich chętnych na koncertach. A było ich jedenaście. A przecież były też inne, grał na trąbce Tomasz Stańko, śpiewał polonijny chór Angelus. Biorąc pod uwagę, że Nowy Jork ma jedną z najlepszych ofert muzycznych na świecie, to fakt, że tyle osób wybrało wieczór w konsulacie, pozwala myśleć, że nasi goście doceniają zarówno gościnność, jak i poziom artystyczny wydarzeń. Rok Chopinowski zakończyliśmy 3 stycznia spotkaniem i recitalem Julianny Awdiejewej, zwyciężczyni ubiegłorocznego Międzynarodowego Konkursu Chopinowsiego w Warszawie. W polskim konsulacie był jej debiut nowojorski, a na drugi dzień grała w Avery Fisher Hall z orkiestrą nowojorską.

W ubiegłym roku odeszła gwiazda filmu i teatru Elżbieta Czyżewska. Żegnaliśmy ją celebrując życie aktorki z tymi, którzy je z nią dzielili, przyjaźnili się czy po prostu znali i podziwiali od lat. To także był wieczór integrujący Polonię. Takich spotkań w ubiegłym roku było wiele, a powody były zarówno bolesne, jak i radosne. Wokół nich skupiali się ludzie, którzy może na co dzień różnią się w postawach i opiniach albo nawet kłócą i są ze sobą w konflikcie, więc tym bardziej cieszę się, że w konsulacie mogą się spotkać i mam nadzieję, że konsulat ich łączy. Natomiast w przypadku poważnych konfliktów i sporów wśród Polonii konsul generalna nie może i nie chce w nie wchodzić, ponieważ nie może być stroną w spornej sprawie.

Pora przypomnieć, że konsulat, to przede wszystkim urząd, przedstawicielstwo aktualnie rządzących w kraju ugrupowań. Konsulat może przekazać informacje do centrali w Warszawie, natomiast nie ma mocy sprawczej, dużego wpływu na politykę polską. Może więc jesteście złym adresatem protestów?

Protestów? To jedna z najbardziej zapracowanych polskich placówek dyplomatycznych na świecie, ale też miejsce pokojowe i spokojne. Owszem, w ubiegłym roku była kilkudziesięcioosobowa demonstracja przed konsulatem, o czym wcześniej zostaliśmy uprzedzeni przez policję nowojorską, która ma obowiązek informować o takich wydarzeniach i pojawiać się w miejscu, gdzie odbywa się większe zgromadzenie, aby wszystko przebiegało zgodnie z prawem i z zachowaniem przepisów bezpieczeństwa. Kilka tygodni temu zaś policja poinformowała nas o planowanej demonstracji w dniu 10 kwietnia na 37 ulicy, która jest przestrzenią publiczną i należy do miasta, ale przed budynkiem konsulatu, który jest polskim urzędem i reprezentuje Rzeczpospolitą.

Może ma pan na myśli zdarzające się skargi interesantów na to, że czasami trzeba stać w kolejce, aby załatwić swoją sprawę. No, niestety są takie dni. Skoro jednak o tym mówimy, to muszę powiedzieć szczerze, że nie podoba mi się sposób, w jaki niektórzy wyrażają swoje niezadowolenie. Nie ma ich wielu, ale zdarzają się. Jednak przeważająca większość odnosi się z należytym szacunkiem dla urzędu Rzeczypospolitej, o czym świadczą liczne listy z podziękowaniami. Pozwolę sobie przypomnieć, że wejście na teren naszego budynku, aby odnowić paszport, wziąć ślub czy posłuchać koncertu, jest wejściem na teren dzisiejszej Polski.

Niektórzy, na ogół ci, którzy nie byli w kraju od 20-30 lat, zapewne tkwią w przekonaniu, że konsulat jest odbiciem tamtej, niechętnej interesantom Polski. Tamtej Polski już nie ma w urzędach, ani na placówkach dyplomatycznych. Podlegli mi pracownicy są świetnie przygotowani merytorycznie, mają ogromną cierpliwość i wyrozumiałość do interesantów, a kiedy konsulat zamyka się dla interesantów, oni długo jeszcze pracują, aby przyjęte dokumenty przygotować do wysłania do kraju.

Rozumiem, że biurokracja jest irytująca, ale to jeszcze nie powód, aby odnosić się do polskich przepisów z lekceważeniem. A mieliśmy taki przypadek. Nie można jednak oczekiwać, że jeśli ktoś przychodzi po nowy paszport dla dorosłych dzieci, które miały takie dokumenty wydane ćwierć wieku temu, to z dnia na dzień dostanie nowy. W takich przypadkach trzeba wystąpić o potwierdzenie obywatelstwa. Każdy, kto deklaruje polskie obywatelstwo i chce mieć na to dowód w postaci paszportu, musi respektować polskie procedury prawne.

Kolejki mnie martwią. Bywają takie dni, gdy się tworzą, zwłaszcza gdy polsko-amerykańskie agencje przywożą dużą grupę interesantów. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o ułatwienie sobie życia nawzajem: starajcie się nie zabierać ze sobą znajomych i przyjaciół do towarzystwa, ponieważ zajmują miejsce w sali dla interesantów innym, którzy przyszli załatwić swoją sprawę. Miejcie zrozumienie dla przepisów z zakresu bezpieczeństwa, które nie pozwalają wypełnić tej sali po brzegi! I wreszcie zadajcie sobie Państwo pytanie, czy tak samo nerwowo, jak czasami w konsulacie reagujecie na stanie w kolejce na poczcie czy jakimkolwiek innym urzędzie amerykańskim? Z naszej strony staramy się zrobić wszystko, aby je skrócić i pod każdym względem ułatwić załatwianie spraw. Dlatego od 1 kwietnia wydłużyliśmy poza środą godziny urzędowania. Wznowiliśmy dyżury konsularne w odległych od Nowego Jorku ośrodkach. Aby oszczędzić długich podróży, jeden z naszych konsulów jeździ teraz do Państwa. Najbliższy dyżur odbędzie się w Bostonie w piątek i sobotę, 15 i 16 kwietnia. A po świętach wielkanocnych udostępnimy dla interesantów łazienkę, którą budujemy w pomieszczeniu przylegającym do biura.

Przeróbki utrudnia pewnie fakt, że jest to budynek zabytkowy.

Bardzo, ponieważ przestrzeń zabytkowa jest pod ochroną kiejskiego konserwatora. To długi i kosztowny proces. Jesteśmy dumni z DeLamar Mansion i wiem, że Polonia też jest dumna. To jedyny tak rozpoznawalny konsulat w Nowym Jorku. Gdyby zapytać Amerykanów, gdzie są konsulaty francuski, brytyjski, niemiecki — mało kto by wiedział...

Przypomnijmy, że sprawy załatwiane w konsulacie w większości przypadków są wysyłane do Polski.

Konsulat, to często zaledwie pierwszy krok w całej procedurze obiegu dokumentów. Obywatelstwo polskie nadaje w Warszawie prezydent RP, a potwierdzają obywatelstwo wojewodowie. Paszporty wydaje Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Lista urzędów, do których trafiają od nas dokumenty, jest długa. Ale już tutaj na miejscu można zyskać na czasie, gdy przyjdą Państwo do nas ze wszystkimi koniecznymi dokumentami.

O tym, jakie w poszczególnych sprawach są niezbędne, piszemy dokładnie na naszej stronie internetowej. Zachęcam do czytania przed przyjściem do naszego urzędu lub przysyłać do nas zapytania mailowe, aby nie jeździć do nas po kilka razy i często na darmo...

Niestety zdarza się, że ktoś zrobił ogromny wysiłek, przyjechał z daleka, zwolnił się z pracy, a potem okazało się, że czegoś brakuje i musi przyjechać jeszcze raz. Swoje rozczarowanie wyraża wobec pań, które pracują w okienkach w biurze dla interesantów. Niesłusznie.

Spraw do załatwienia wciąż przybywa. Zwłaszcza paszportowych. Paszport polski jest dokumentem otwierającym drogę do całej Unii Europejskiej.


Przed konsulatem, kwiecień 2010 r

Poprzedni konsul generalny Krzysztof Kasprzyk powiedział w pożegnalnym wywiadzie dla Nowego Dziennika, że nie widzi problemu w tym, iż wiele osób odnawia lub wyrabia sobie polskie paszporty z powodów nie emocjonalnych, ale praktycznych, żeby nie użyć słów: koniunkturalnych. Dzieci chcą taniej studiować w krajach europejskich, a ktoś inwestuje w Polsce...

Ja też nie mam z tym żadnego problemu. To dobrze, że coraz więcej osób będzie jeździć do kraju przodków. To przecież zacieśnia więzy z Polską i powoduje, że ludzie coraz częściej zaczynają do niej przyjeżdżać, a nawet zdarza się, że zostają tam na stałe. Na własnej skórze przekonują się, że dzisiaj jest inaczej. To przyjazny i atrakcyjny kraj z fascynującą kulturą oraz ciekawą ofertą dla przyjeżdżających w interesach.

Dodajmy, że polski paszport jest jednym z najlepszych na świecie: nie wzbudzamy agresji, ani podejrzeń. Wróćmy jednak do aktywności konsulatu w ciągu ostatniego roku...

Wspieraliśmy Alexa Storożyńskiego z Fundacji Kościuszkowskiej i kapitana Komara w akcji przeciwko "polskim obozom koncentracyjnym". Konsekwencja i upór, a przede wszystkim szybkość reakcji na każdą niezgodną z prawdą historyczną informacją w mediach, przyniosły rezultaty. The Wall Street Journal, San Francisco Chronicle i New York Times zgodziły się na właściwy wpis w swoich stylebooks. Hucznie obchodziliśmy 30-lecie Solidarności. W konsulacie odbył się zjazd byłych korespondentów amerykańskich, którzy od 1976 roku do początku lat 90. pisali o Polsce, relacjonowali wydarzenia w telewizji i radiu. Byli wśród nich m.in. Dan Rather z CBS, Richard Hornik z Time Magazine czy John Darton z New York Timesa, laureat Nagrody Pulitzera za książkę o stanie wojennym w Polsce. Z tej okazji stworzyliśmy wystawę pt. "Human Solidarity, Polish Solidarność" we współpracy z Amerykanami polskiego pochodzenia i Ośrodkiem Karta w Warszawie. Wystawa od tamtej pory jeździ po ośrodkach akademickich i była już eksponowana na Yale University, na uniwersytetach w Stony Brooks i Massachusetts w Amherst. To przykład aktywności konsulatu, który stara się organizować takie wydarzenia, aby po premierze w konsulacie były kontynuowane w ośrodkach amerykańskich.

Gościliśmy z okazji US Open polskie tenisistki i tenisistki polskiego pochodzenia reprezentujące dziś inne kraje. Promowaliśmy książki historyczne i dziennikarskie, jak "Cichy bohater" Rity Cosby, u nas odbyła się inauguracja krajowego programu przyznającego tytuł Wybitnego Polaka, którym został obdarzony naukowiec Hilary Koprowski. Zajmujemy się też innymi ważnymi sprawami, jak na przykład poszukiwaniem i odzyskiwaniem polskich dzieł sztuki. We współpracy z Immigration and Customs Enforcement, Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dzięki prawnym poradom mec. P.J. Blocha udało nam się odzyskać zrabowane przez Niemców dzieła sztuki. Niedawno ICE skonfiskował dwa obrazy Juliana Fałata ukradzione w Muzeum Narodowym w Warszawie, a we wrześniu 2010 minister Sikorski odebrał w konsulacie sztandar Ogólnopolskiego Związku Podoficerów Rezerwy zrabowany zaraz po rozpoczęciu wojny w Rawie Ruskiej.

To był bardzo pracowity rok. Przez salony konsulatu przewinęło się ponad 10 tysięcy osób na wieczornych spotkaniach.

A 2011, to Rok Marii Skłodowskiej-Curie (stulecie przyznania jej Nagrody Nobla) i Rok Czesława Miłosza. Obserwuję już bardzo dużą aktywność nie tylko Polaków, ale i Amerykanów. Wierzę, że Polonia z równym poświęceniem swojego czasu i energii będzie organizowała i uczestniczyła w tych obchodach. Miłosz i Skłodowska-Curie, to klucze do amerykańskich środowisk. Większość Amerykanów, z którymi już rozmawiałam, nie wiedziała np., że Skłodowska-Curie była Polką... Nie wspominając już o Chopinie. No, już teraz chyba wiedzą.

Czy część Polaków nie narzeka, że zbytnio kierujecie się w stronę środowisk amerykańskich?

Nie spotkałam się z taką opinią. Naszym zadaniem jest także promocja Polski w świecie. Goście konsulatu, to przedstawiciele Polonii i oni przede wszystkim mają pierwszeństwo, ale konsulat jest otwarty także dla rdzennych Amerykanów. Kiedy przychodzą przedstawiciele prestiżowych organizacji nowojorskich, jak Metropolitan Opera czy Avery Fisher Hall, New York Public Library czy Yvo Institute, a niektórzy zjawiają się po raz pierwszy, to przede wszystkim zachwycają się naszą piękną siedzibą i tak im się zaczyna kojarzyć Polska. Potem, już podczas przyjęcia, dziękują za zaproszenie, poznają nas, co wróży współpracę na przyszłość. Zresztą, panie redaktorze, kto im powie o nas, jeśli nie my sami? Mieszanie środowisk polonijnych i amerykańskich jest dobre, ponieważ można nawiązywać kontakty.

W ostatnich latach dużo działo się w konsulacie w sprawach dialogu polsko-żydowskiego. Konsul Kasprzyk uważał to ożywienie za jedno z większych osiągnięć placówki. Czy ciągle dużo się dzieje w tej dziedzinie?

Jesteśmy na trochę innym etapie. Dialog i kontakty polsko-żydowskie, a także polsko-izraelskie są ustabilizowane. Różne środowiska i organizacje, w tym także konsulat w Nowym Jorku, pracowali nad tym przez 20 lat. Trzeba to kontynuować i zapraszać do współpracy młodych ludzi z obu środowisk. Ale dopóki żyją świadkowie tamtej traumy, trzeba ich słuchać i uczyć się. Dlatego zorganizowaliśmy wieczór autorski z siedmioma autorami książek z tamtych strasznych czasów pogardy. Sala była pełna. Żałuję tylko, że tak mało młodych przyszło. Ostatnio było w konsulacie spotkanie z żołnierzem armii Andersa, uczestnikiem bitwy pod Monte Cassino, dr. Julianem Bussganiem w związku z przetłumaczeniem na angielski jego książki "Żyd polski — żołnierz polski". Bardzo interesującej i poruszającej. Takie wieczory mają niezwykły przebieg, ponieważ przychodzą na nie Polacy i Żydzi i wciąż szukają swoich krewnych, przyjaciół i znajomych.

Oprócz sesji o charakterze historycznym z udziałem publiczności konsulat jest miejscem rozmów polsko-żydowskich o charakterze dyplomatycznym. Bardzo sobie cenię współpracę z Davidem Harrisem z Merican Jewish Committee. Organizuje on kolejną grupę osób jadącą do Polski. Z poprzedniej każdy, oceniając pierwszą wizytę, określał ją jako "lifetime experience". Do Polski trzeba jeździć. Po takim osobistym doświadczeniu stereotypy, które ciągle są, pękają.

Liczę, że środowiska amerykańskie, żydowskie i polskie połączy program "Jan Karski — niedokończona misja". Program zainicjowała Ewa Wierzyńska w Muzeum Historii Żydów Polskich i przeszła z tym programem do Muzeum Historii Polski. Niedawno prezydent Bronisław Komorowski nadał programowi patronat honorowy. Naszym celem — we współpracy z Fundacją Koszciuszkowską (ale i innymi polonijnymi organizacjami), która chciałaby pomóc w tej sprawie, oraz z Amerykanami, a przede wszystkim z Uniwersytetem Georgetown i AJC — jest doprowadzenie do przyznania pośmiertnie Janowi Karskiemu najwyższego amerykańskiego odznaczenia, Congressional Gold Medal.

Program rozpoczął się w ubiegłym roku w Polsce w 10. rocznicę śmierci Karskiego, a skończy w stulecie jego urodzin w 2014 roku. Mam nadzieję że wokół niego urośnie koalicja polsko-polonijno-amerykańsko-żydowska. Konsulat włączył się w ten program pod troskliwym i życzliwym okiem Jana Karskiego. Jak wszyscy wiedzą, poprzedni konsul postawił przed wejściem do urzędu pomnik-ławeczkę Jana Karskiego, a róg 37 Ulicy i Madison Avenue nazywa się teraz Jan Karski Corner. Chcemy dodać do tego Gold Congressional Medal.

Ten program także poszerzy nasze kontakty. Do listy osób, które z nami współpracują, dopisałam w ubiegłym roku Arthura Schneiera z East Park Synagogue. To wybitny rabin i polityk: jako pierwszy w historii zaprosił papieża (Benedykta XVI) do swojej synagogi w Nowym Jorku. W ostatni piątek odbyło się tam spotkanie z byłym ambasadorem Polski w Izraelu, dr. Maciejem Kozłowskim. Mówił do ponad 120-osobowej publiczności o sytuacji na Bliskim Wschodzie i polskiej polityce wobec Izraela. Potem były pytania z sali.

O restytucję?

Nikt o to nie spytał, ani nie zrobił na ten temat komentarza. Restytucja zagrabionych majątków przez Niemców, a potem komunistów, to nie jest sprawa polsko-żydowska, lecz polska, albowiem dotyczy obiwateli II Rzeczypospolitej, niezależnie od pochodzenia i wyznania. Wsród nich jest ok. 15-17 proc polskich obywateli narodowości żydowskiej.

W opinii niektórych w tej sprawie chodzi jedynie o odebranie majątków Polakom przez Żydów.

Nie ulegajmy stereotypom, gdyż doprowadzą nas do niepotrzebnych napięć. Rozumiem, że takie wrażenie można było odnieść po krytycznym i publicznym oświadczeniu Światowego Kongresu Żydów wobec zapowiedzi polskiego rządu, że sprawa zadośćuczynienia za utracone mienie zostaje odłożona na później. Ta organizacja, choć ma taką ważną nazwę, wcale nie jest najważniejsza. Inne, znacznie bardziej liczące się, jak American Jewish Committee czy Anti-Defamation League, nie przyłączyły się do tego oświadczenia, ponieważ mają długą i dobrą współpracę z Polską i wiedzą, że restytucja, to sprawa przede wszystkim między Polakami.

Mienie żydowskie natomiast, to zupełnie inna dziedzina: to majątek, który należał przed wojną do gmin żydowskich. Ta sprawa została rozwiązana już dawno ustawą o zwrocie mienia komunalnego uchwaloną w 1997 roku. Działa specjalne porozumienie, na podstawie którego gminy żydowskie — tak, jak każdy inny związek religijny — odzyskują to, co do nich należało: szkoły, cmentarze, mykwy, synagogi. Ten proces toczy się bez niepokojów i konfliktów.

Natomiast skupianie się na mieniu indywidualnym i robienie z tego tematu między Polakami i Żydami jest błędem. Mamy bowiem inne sprawy z organizacjami żydowskimi i izraelskimi. Przede wszystkim strategiczne partnerstwo z Izraelem połączone z wysiłkami na rzecz procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, za którym Polska opowiada się zawsze w kontekście zachowania bezpiecznych granic państwa Izrael. Żydowska diaspora bardzo docenia polskie wysiłki w tej dziedzinie.

Wcześniej jednak, 1 maja tego roku, konsulat organizuje inne wydarzenie...

Tak, jak w zeszłym roku połączyła nas tragedia i spotkaliśmy się 11 kwietnia w katedrze św. Patryka, tak mam nadzieję, że w tym roku połączy nas radość z powodu beatyfikacji wybitnego człowieka i wielkiego Polaka, Jana Pawła II. Bardzo jestem wdzięczna dostojnikom z katedry, że pozwolili, by nasz tradycyjny koncert odbył się 1 maja, w tym historycznym dniu, w którym Jan Paweł II zostanie beatyfikowany. W nowojorskiej katedrze odbędzie się koncert i czytanie poezji papieża przez Annę Dymną, aktorkę z tak bliskiego papieżowi Krakowa. Po angielsku zaś będzie deklamował Andrew Nagorski, dziennikarz amerykański polskiego pochodzenia, który pisał o Polsce, o papieżu i towarzyszył mu w jego podróżach. Zaprosiłam też polonijne chóry, aby w katedrze zagrzmiały polskie pieśni. Ci z Państwa, którzy nie wybierają się do Rzymu, mam nadzieję, że przyjdą w niedzielę, 1 maja o godz. 7 wieczorem do katedry św. Patryka. Amerykanie umieją się cieszyć. Mam nadzieję, że my też — a to będzie wielki, radosny dzień. Myślę, że w naszym krótkim życiu takich momentów historycznych było wiele, ale nie wszyscy Polacy w nich uczestniczyli, bo zostali w domu, zaspali, zapomnieli. Potem inni im relacjonowali zdarzenia, które przeszły do historii Polski, Europy i świata. Warto więc, żebyśmy tego dnia nie przespali, tylko cieszyli się razem. Zapraszam!

Dziękujemy pani konsul za rozmowę.