Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty, domowy mój prostaku, zakopiańska sosno!
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz sieroto pośród cudzego ogrodu.Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku
I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.Czemuś, choć cię starania czułe otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce i rosy wiośniane,
A przecież gałązki twe bledną poschylane.Więdniesz.
Usychasz smutna wśród kwietnej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny!
Drzewo wierne!Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty,
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
A padniesz martwa!
Obca ziemia cię pogrzebie,
Drzewo Moje!Czy będę szczęśliwy od ciebie?
1985 r.
(Sosna została ofiarowana papieżowi przez pielgrzymkę górali i posadzona w ogrodzie watykańskim, gdzie uschła.)