TVP Info (Telewizja Polska)
April 5, 2019
JMK, MNIE
Źródło: PAP
Decyzję o zabraniu dziewczynek z rodziny zastępczej Denis Lisow podjął jakiś czas temu.
– To są MOJE córki – przypomina. (fot. PAP/Tomasz Gzell)
– Wszystko pamiętam. Jak przyszli do mnie. Nie było mnie w tym czasie w domu. Postawili mnie w sytuacji bez wyjścia.
Po prostu zabrali dzieci – opowiadał Denis Lisow, który zdecydował się uciec z trzema córkami ze Szwecji. Gdy
najstarsza zobaczyła w Warszawie opiekuna zastępczego ze Szwecji, zaczęła płakać.
– Mnie nie było w domu. Pracowałem. Gdybym był w domu, byłoby zupełnie inaczej. Nie pozwoliłbym na to – zapewnił
Rosjanin. 1 kwietnia wraz z trzema córkami: 12-letnią Sofią, 6-letnią Serafiną i 4-letnią Alisą został zatrzymany
przez Straż Graniczną na lotnisku w Warszawie.
Do Polski ze Szwecji Lisowowie przypłynęli promem. Z Warszawy chcieli lecieć do Rosji. Straż Graniczna przekazała
ich policjantom z komisariatu na Okęciu.
Ojciec tłumaczył polskim służbom, że szwedzka opieka socjalna we wrześniu 2017 r. odebrała mu córki i umieściła w
muzułmańskiej, imigranckiej rodzinie zastępczej po tym, jak jego żona w 2014 r. zachorowała na schizofrenię. Lisowowi
przyznano cotygodniowe sześciogodzinne widzenia z dziećmi. Nie mógł się z tym pogodzić, więc zdecydował się zabrać
dzieci.
– Jak przyjechałem ze swoją rodziną do Szwecji, wszystko było normalnie. Jako imigranci odczuwaliśmy pewne problemy,
ale byliśmy szczęśliwi, wszystko było bardzo dobrze – mówił Rosjanin.
Jak relacjonował, problemy zaczęły się, kiedy jego żona zachorowała. – Nie mogła sprawować funkcji matki, a służby
szwedzkie rozpoczęły swoje działania. Służba socjalna podjęła decyzję w związku ze zdrowiem matki. Ja nie widziałem
jednak żadnej podstawy. Te działania były ukierunkowane, żeby jak najszybciej odebrać mi dzieci – twierdził.
Decyzję o zabraniu dziewczynek z rodziny zastępczej podjął jakiś czas temu. – Ta rodzina zajmowała się moimi dziećmi
bez żadnej przyczyny i podstawy. W Szwecji pewnie piszą, że ukradłem córki, ale to są MOJE córki. Jestem ich ojcem.
Pojechałem i odebrałem je – wyjaśniał.
Opowiada, że kiedy przed komisariatem policji na Okęciu do dziewczynek podszedł opiekun zastępczy, starsza zareagowała
bardzo gwałtownie. – Była roztrzęsiona, a kiedy ten człowiek coś powiedział do niej w języku szwedzkim, zaczęła płakać
– opowiadał.
Teraz, jak ocenił, najważniejsza dla niego jest decyzja o azylu. – A później muszę podjąć działania, wysłać dzieci do
szkoły, przedszkola, muszę pracować jak normalny człowiek i żyć – powiedział Lisow.
Rodzina znalazła schronienie w mieszkaniu użyczonym przez jedną z organizacji. W Polsce bardzo się im podoba.
– W Polsce jest dużo parków, ładna pogoda. Cieszę się, że jestem z tatą; jestem spokojna i szczęśliwa. W końcu jesteśmy
razem. Wszystko się skończyło, uspokoiło. Zawsze chciałam od pierwszego do ostatniego dnia być z ojcem. Chciałam do niego
wrócić – powiedziała 12-letnia Sofia. I dodała, że ma marzenie: „Teraz, kiedy jesteśmy już razem, chciałabym się uczyć i
dostać na studia, a może nawet zostać śpiewaczką”.